28 kwietnia

Giełda milionerów – Mariusz Koperski

Giełda milionerów – Mariusz Koperski



Giełda milionerów” to trzecia zakopiańska powieść kryminalna Mariusza Koperskiego i zdecydowanie najlepsza! Jak to mówią: do trzech razy sztuka. Najnowsza powieść autora w końcu mnie usatysfakcjonowała! Nareszcie mogę przyznać, że autor napisał „zakopiański” kryminał, którego lektura pozwala przenieść się choć na chwilę do Zakopanego. 

Kiedy kilka lat temu wyszukałam informacji, że w Zakopanem mieszka sobie pewien autor, który pisze kryminały osadzone akcją w zimowej stolicy Polski, oczy mi się zaświeciły. Wszak, poza Remigiuszem Mrozem niewiele powieści (tym bardziej kryminałów i thrillerów) przenosi nas w okolice Tatr. Niestety pierwsza powieść „Śmierć samobójcy” nieco mnie rozczarowała (przede wszystkim klimatu góralskiego było tam jak na lekarstwo). Kolejna „zakopiańska” powieść ("Po własnych śladach") była trochę lepsza, a podhalańska kultura była zgrabnym tłem dla opowiadanej historii. Ale dopiero najnowsza książka - „Giełda milionerów” zrobiła na mnie dobre wrażenie i pokazała, że warto było przebrnąć przez pierwsze dwa tomy w oczekiwaniu na porządną dawkę zakopiańskich emocji. 

W Zakopanem pojawia się małżeństwo, które wygrawszy na amerykańskiej loterii równowartość 2 miliardów (!) złotych zakłada fundację, która wspiera lokalne inicjatywy kulturalne, ale nie tylko. Miliarderzy współpracują ze Stowarzyszeniem Ochrony Zabytków w Zakopanem i skupują zagrożone wyburzeniem stare budynki. Innymi słowy, próbują „naprawić” jedno z najbrzydszych i najbardziej chaotycznych miejscowości w Polsce. Kto był w Zakopanem, ten na pewno zauważył „koszmarki” pojawiające się tu i ówdzie, które rujnują góralski charakter miasta. Podejmowane przez nich działania są dość kontrowersyjne, tym bardziej, że szkodzą interesowi lokalnych biznesmenów. Pewnego dnia w siedzibie fundacji zostaje popełnione morderstwo, a wszystko zostaje dokładnie zarejestrowane kamerą. Znany z wcześniejszych powieści autora, komisarz Karpiel pomaga wybierającemu się powoli na emeryturę komendantowi w rozwiązaniu zagadki. Wnikliwe śledztwo pozwoli na rozstrzygnięcie, czy to walka o wpływy w mieście, czy może jednak wyrównanie osobistych porachunków były motywem dla dokonanego morderstwa.

„Giełda milionerów” ma wszystko to, co dobry kryminał mieć powinien: ciekawą sprawę do rozwiązania, charakternego śledczego i tempo nie pozwalające na nudę. Mnie ta historia od początku wciągnęła. Pomysł na wprowadzenie bohaterów, którzy chcą uprzątnąć i „naprawić” architektonicznie i urbanistycznie Zakopane nieraz wywołał na mej twarzy uśmiech, bo (no przyznajcie sami) przydałby się ktoś kto uprzątnie ten bałagan w tym mieście. Ale nie tylko opowieść o brzydocie Zakopanego urzekła mnie w tej powieści. Mocnym punktem jest także dość mocno rozwinięty wątek teatru i dramaturgii. Pojawia się Teatr Witkacego, który pod wpływem lektury pojawił się na mojej liście miejsc, które muszę odwiedzić. Wątek teatru jest bardzo interesująco wpleciony w fabułę tego kryminału, co może zachęcić do lektury entuzjastów tego środka ekspresji. Czy w sztuce teatralnej może kryć się odpowiedź na niektóre trudne pytania? Sprawdźcie sami.

Bywają takie serie, w których nie zachowując odpowiedniej kolejności można się pogubić, albo najzwyczajniej w świecie coś stracić, przegapić przez nieznajomość bohaterów. Czytając zastanawiałam się, czy wiedza jaką posiadam o policjantach występujących w tej serii jest niezbędna dla odpowiedniej interpretacji tej historii i stwierdzam, że swobodnie możecie sięgnąć po „Giełdę milionerów” bez czytania wcześniejszych powieści autora. Tym bardziej, że jak wspomniałam na początku, ta jest zdecydowanie najlepsza. Jedyne czego wciąż mi brakuje, to wykroczenia z Zakopanego i ruszenia którymś z górskich szlaków. Być może autor zdecyduje się na to w kolejnym kryminale zakopiańskim?

14 kwietnia

Zaczekaj na mnie – Lidia Liszewska, Robert Kornacki

Zaczekaj na mnie – Lidia Liszewska, Robert Kornacki


Zaczekaj na mnie”, to druga część przygód Kosmy i Matyldy, dojrzałych kochanków, których drogi skrzyżowały się za sprawą niezwykłego splotu przypadków, w wyniku którego w Jego ręce trafił adresowany do zupełnie innej osoby list napisany przez Nią. Choć początkowo los był dla nich łaskawy, jak to w życiu bywa wszystko się skomplikowało.

Trudno, pisząc o tej książce, nie zdradzić niczego, co działo się w pierwszej części, bo nawet opis z okładki zdradza trochę zbyt wiele. Więc lepiej go nie czytajcie (podobnie jak tego wpisu!) przed lekturą pierwszej części. Albo tak ja: przeczytajcie go raz, odczekajcie aż zapomnicie o tym spoilerze i dopiero bierzcie się za lekturę.

Drogi kochanków rozeszły się z przyczyn opisanych w części pierwszej. „Zaczekaj na mnie” to dwie przeplatające się historie pełne tęsknoty, nostalgii i próby powstania z kolan pomimo tego, co przyniósł im los. Jednocześnie jednak, w przeciwieństwie do pierwszej części, w tej dzieje się naprawdę niewiele. Znaczną część książki stanowią wspomnienia Kosmy lub Matyldy z czasów opisywanych w pierwszej części, które dotychczas były czytelnikom nieznane. O ile w pierwszej części akcja obejmuje naprawdę spory okres, o tyle tu mamy wycinek kilku (strategicznych, bo strategicznych, ale jednak tylko kilku) dni. Dni przeplatanych licznymi retrospekcjami, w których autorzy wracają do wydarzeń, które miały miejsce w okresie opisywanym w „Napisz do mnie”, a na które być może zabrakło wówczas miejsca. Mam wrażenie, że „Zaczekaj na mnie” to z jednej strony uzupełnienie dla pierwszej części (jakby opis „wyciętych scen”), z drugiej strony taka część na przeczekanie przed naprawdę dużą bombą emocjonalną, jakiej spodziewam się po tomie kończącym tę serię.

To, co zabolało mnie najbardziej to fakt, że nie ma już tych pięknych listów, które były najmocniejszym punktem pierwszej części. Autorzy zrezygnowali nawet ze spoilerujących wstępów do rozdziału (wielka szkoda!). Mimo lekkiego rozczarowania formą i fabułą, książkę wciągałam z zapartym tchem wierząc, że na pewno w kolejnym rozdziale zdarzy się COŚ. Już od pierwszych rozdziałów „coś” wisiało w powietrzu, miałam nadzieję, że w końcu wydarzy się to, na co wszyscy czytelnicy zapewne czekali, czy los jednak okazał się łaskawy i pozwolił na spotkanie dwóch zagubionych dusz? Tego dowiecie się czytając tę część. Tymczasem ja sięgam po trzeci tom – „Zostań ze mną” i mam nadzieję, że warto było przeczekać tę część, że była to tylko cisza przed burzą. Wszak czasami nie akcja jest najważniejsza, a emocje, jakie opisywane są w książce. I na tym polu autorzy spisali się bezbłędnie. O ile akcji jest może niewiele, o tyle profile psychologiczne bohaterów, ich postawy i emocje im towarzyszące zostały opisane bardzo wyczerpująco. Być może po lekturze tej części łatwiej będzie zrozumieć ich przyszłe wybory oraz przewidzieć zakończenie serii?

01 kwietnia

Napisz do mnie – Lidia Liszewska, Robert Kornacki

Napisz do mnie – Lidia Liszewska, Robert Kornacki


Ludzie listy piszą… no, albo bądźmy szczerzy: nie piszą ich już praktycznie wcale. Ta wyjątkowa sztuka komunikacji, gdzieś nam zanika w dobie szybkich łączy, które sprawiają, że posługujemy się bardzo krótkimi komunikatami. W powieści „Napisz do mnie”, choć jest to powieść bardzo współczesna, mamy do czynienia z niezwykłymi listami. A wszystko zaczęło się przez przypadek…

To nie jest historia o nastolatkach nie bardzo wiedzących czego chcą od życia. Oboje skończyli już 40 lat, mają rodziny, choć ich dotychczasowym związkom można wiele zarzucić. Oboje są spragnieni przeżyć coś wyjątkowego, dzielić emocje z kimś, przy kim serce znowu zaczyna wybijać ten dziwny, nieregularny rytm. On jest łódzkim dziennikarzem o zniewalającym głosie, któremu żadna się nie oprze. Ona jest warszawską malarką poszukującą inspiracji, nowych doznań. Kosma przypadkiem natrafia na napisany przez Matyldę list, który wcale nie był adresowany do niego, a jednak postanawia odpisać. I tak to wszystko się zaczyna. Piszą listy, a na ich kartach powoli rodzi się pomiędzy nimi uczucie. Ale jakie to są listy! Pełne emocji, czasami humoru, czasami wyrażające myśli dosłownie, innym razem pozostawiające wiele niedopowiedzeń. Dawno nie spotkałam się z tym, żeby ktoś tak pięknie pisał. Zachwycałam się ilekroć trafiałam na kolejną wymianę wiadomości pomiędzy głównymi bohaterami.

Bardzo podoba mi się niebanalna konstrukcja książki. Owszem w zmienianiu perspektyw pomiędzy dwoma głównymi bohaterami nie ma nic niezwykłego. Tak samo jak dość naturalne wydaje się być przeplatanie opowiadanej historii listami pisanymi przez kochanków. Jednak jest coś, z czym chyba jeszcze nigdy wcześniej się nie spotkałam. Każdy rozdział rozpoczyna… mikro spoiler dotyczący tego, czego możemy się spodziewać na najbliższych kilkudziesięciu stronach. Powinno zniechęcać? Działało dokładnie odwrotnie. Bo jeśli autorzy obiecują, że w tym rozdziale będzie TO, no to jak tu odłożyć książkę nie dowiedziawszy się, w jaki sposób dojdzie do tych zdarzeń. Z zabiegów, jakie zastosowali autorzy bardzo spodobała mi się również personifikacja Helmuta, poczciwego psa, który niejednokrotnie miał bardzo mądre myśli i bezbłędnie odczuwał emocje swojego Pana, nawet jeśli ten był bardzo daleko. Jaka szkoda, że nikt go jednak nie rozumiał, być może wszystko potoczyłoby się inaczej, albo chociaż szynka parmeńska częściej gościłaby w domowym menu.

Pewnie już zauważyliście, że nieczęsto sięgam po powieści obyczajowe cz romanse. Gdy jednak wyczytałam, że to taka powieść epistolarna, w której głównym motywem jest pisanie listów, postanowiłam się skusić. A kiedy książka znalazła się w moich rękach i na okładce znalazłam rekomendację samego Janusza Leona Wiśniewskiego, który jak nikt inny potrafi pisać o emocjach, musiałam natychmiast zacząć czytać pierwszą część historii Kosmy i Matyldy. I przepadłam coraz bardziej zachwycając się tą historią: od pierwszej strony, pierwszego rozdziału i pierwszego listu, jaki Matylda przypadkowo zostawiła w jednej z warszawskich kawiarni. I mój zachwyt trwał niemalże do końca. Bo finał trochę mnie rozczarował. Ach! Czy zawsze musi się wszystko tak komplikować? Ale to nawet nie te komplikacje mnie rozczarowały, a ich źródło i konsekwencje nielogicznych decyzji bohaterów. Rozumiem, że człowiek nie zawsze działa zgodnie z logiką, ale kończąc czytać byłam zła na bohaterów, na autorów, że pozwolili, aby ta część historii skończyła się tak, a nie inaczej.

Po kilku dniach zatęskniłam jednak z Kosmą i Matyldą, a nawet za poczciwym psem Helmutem, który zdaje się być o wiele mądrzejszy od swojego właściciela i sięgnęłam po drugi tom z serii: „Zaczekaj na mnie”. Ale o tej książce opowiem Wam w następnym wpisie.

Copyright © 2016 Uwaga czytam , Blogger