„Giełda
milionerów” to trzecia zakopiańska powieść kryminalna Mariusza
Koperskiego i zdecydowanie najlepsza! Jak to mówią: do trzech razy sztuka.
Najnowsza powieść autora w końcu mnie usatysfakcjonowała!
Nareszcie mogę przyznać, że autor napisał „zakopiański”
kryminał, którego lektura pozwala przenieść się choć na chwilę do Zakopanego.
Kiedy
kilka lat temu wyszukałam informacji, że w Zakopanem mieszka sobie
pewien autor, który pisze kryminały osadzone akcją w zimowej
stolicy Polski, oczy mi się zaświeciły. Wszak, poza Remigiuszem
Mrozem niewiele powieści (tym bardziej kryminałów i thrillerów)
przenosi nas w okolice Tatr. Niestety pierwsza powieść „Śmierć samobójcy” nieco mnie rozczarowała (przede wszystkim klimatu
góralskiego było tam jak na lekarstwo). Kolejna „zakopiańska” powieść ("Po własnych śladach") była trochę
lepsza, a podhalańska kultura była zgrabnym tłem dla opowiadanej
historii. Ale dopiero najnowsza książka - „Giełda milionerów”
zrobiła na mnie dobre wrażenie i pokazała, że warto było przebrnąć przez pierwsze dwa tomy w oczekiwaniu na porządną dawkę zakopiańskich emocji.
W
Zakopanem pojawia się małżeństwo, które wygrawszy na
amerykańskiej loterii równowartość 2 miliardów (!) złotych
zakłada fundację, która wspiera lokalne inicjatywy kulturalne, ale
nie tylko. Miliarderzy współpracują ze Stowarzyszeniem Ochrony
Zabytków w Zakopanem i skupują zagrożone wyburzeniem stare
budynki. Innymi słowy, próbują „naprawić” jedno z
najbrzydszych i najbardziej chaotycznych miejscowości w Polsce. Kto był w
Zakopanem, ten na pewno zauważył „koszmarki” pojawiające się
tu i ówdzie, które rujnują góralski charakter miasta. Podejmowane
przez nich działania są dość kontrowersyjne, tym bardziej, że
szkodzą interesowi lokalnych biznesmenów. Pewnego dnia w siedzibie
fundacji zostaje popełnione morderstwo, a wszystko zostaje dokładnie
zarejestrowane kamerą. Znany z wcześniejszych powieści autora, komisarz
Karpiel pomaga wybierającemu się powoli na emeryturę komendantowi w rozwiązaniu zagadki.
Wnikliwe śledztwo pozwoli na rozstrzygnięcie, czy to walka o wpływy
w mieście, czy może jednak wyrównanie osobistych porachunków były motywem dla dokonanego morderstwa.
„Giełda
milionerów” ma wszystko to, co dobry kryminał mieć powinien:
ciekawą sprawę do rozwiązania, charakternego śledczego i tempo
nie pozwalające na nudę. Mnie ta historia od początku wciągnęła.
Pomysł na wprowadzenie bohaterów, którzy chcą uprzątnąć i
„naprawić” architektonicznie i urbanistycznie Zakopane nieraz
wywołał na mej twarzy uśmiech, bo (no przyznajcie sami) przydałby
się ktoś kto uprzątnie ten bałagan w tym mieście. Ale nie tylko
opowieść o brzydocie Zakopanego urzekła mnie w tej powieści.
Mocnym punktem jest także dość mocno rozwinięty wątek teatru i
dramaturgii. Pojawia się Teatr Witkacego, który pod wpływem
lektury pojawił się na mojej liście miejsc, które muszę
odwiedzić. Wątek teatru jest bardzo interesująco wpleciony w
fabułę tego kryminału, co może zachęcić do lektury entuzjastów tego środka ekspresji. Czy w sztuce teatralnej może kryć się
odpowiedź na niektóre trudne pytania? Sprawdźcie sami.
Bywają
takie serie, w których nie zachowując odpowiedniej kolejności
można się pogubić, albo najzwyczajniej w świecie coś stracić,
przegapić przez nieznajomość bohaterów. Czytając zastanawiałam
się, czy wiedza jaką posiadam o policjantach występujących w tej
serii jest niezbędna dla odpowiedniej interpretacji tej historii i
stwierdzam, że swobodnie możecie sięgnąć po „Giełdę
milionerów” bez czytania wcześniejszych powieści autora. Tym
bardziej, że jak wspomniałam na początku, ta jest zdecydowanie
najlepsza. Jedyne czego wciąż mi brakuje, to wykroczenia z
Zakopanego i ruszenia którymś z górskich szlaków. Być może
autor zdecyduje się na to w kolejnym kryminale zakopiańskim?