24 października

Recenzja: Siewca wiatru – Maja Lidia Kossakowska

Recenzja: Siewca wiatru – Maja Lidia Kossakowska

Tym razem nie opowiem Wam o żadnej wydawniczej nowości. W moje ręce trafiła bowiem anielska fantastyka, którą można już chyba włączać do kanonu polskiej fantastyki. Zapraszam Was do Królestwa Niebieskiego, krainy miodem i mlekiem płynącej… ale czy na pewno tak wygląda Niebo?

Jeżeli jesteście znudzeni wizją Królestwa Niebieskiego, w którym małe, tłuste aniołki przepasane prześcieradłem, z aureolką i harfą siedzą na chmurkach, delektują się wieczną radością i szczęściem kąsając co lepsze kąski i popiją boski nektar… to mam dla Was coś odpowiedniego! Maja Lidia Kossakowska stworzyła niesamowity świat, w którym Pana nie ma, a w niebiosach panuje chaos. Ale burdel w tym niebie! Cóż za nieokrzesane anioły i archanioły zabrały się za wprowadzanie swoich porządków w Królestwie?!

Pozostawione same sobie, niepilnowane i obdarzone wolną wolą zastępy niebieskie nijak mają się do naszych wyobrażeń o aniołach i archaniołach. Nic co ludzkie nie jest im obce. Zdarza im się przeklinać (wcale nie tak rzadko), pić alkohol, a nawet bywać w burdelach. A do tego wszystkiego potrafią kochać i nienawidzić. Pan milczy, a archaniołowie podzielili się władzą w Królestwie próbując utrzymać nieobecność Pana w tajemnicy. Tymczasem Cień jest coraz bliżej. Siewca Wiatru (Antykreator) nadchodzi, ale kto stawi mu czoła? I jak, skoro Daimon – Niszczyciel Światów, Abbadon bez dotknięcia Pana jest bezradny?

Chociaż klimat bitew, walki dobra i zła, brutalnych wojen to niezupełnie moje klimaty, to Kossakowska ujęła mnie kreacją bohaterów i genialnie skonstruowanym światem. Wśród głównych bohaterów nie mogło zabraknąć Archaniołów: Gabriela (vel Gabrysia, Dżibrila), Michała (Michasia, Michalea), Razjela, czy Rafaela. Pojawia się nawet Lucyfer (ksywa Lampka), który jest zszokowany jego wygnaniem z Królestwa. Oczywiście jest i wspomniany wcześniej Daimon Frey – główny bohater powieści. Powiedzieć, że stworzone postaci są charakterne, to mało. Wszyscy mają bogate osobowości, własne poczucie humoru i swój specyficzny sposób postrzegania rzeczywistości. Anielscy przyjaciele chodzą na piwo do tawerny „Pod Gorejącym Krzewem”, a na Ziemi mają swoje ulubione miejsca.

Mimo że książka traktuje o wydarzeniach dramatycznych i ostatecznych, wprowadzone przez autorkę dialogi bywają bardzo zabawne. Właściwie to one sprawiają, że nawet gdy fragmentami sama fabuła nie porywa jakoś specjalnie, to toczące się w Królestwie (i trochę poza nim) rozmowy wciągały i zmuszały do dalszej lektury. Niejednokrotnie podczas lektury głośno się zaśmiałam, a przyznam, że rzadko mi się to zdarza.

- Puść trony! - Utknęły! - Chalkedry? - Walczą ze smokami! - Kurwa! - Kurew też nie mam! - wrzasnął wściekle Gabriel, a oko zachrzęściło i zamarło. - Fajnie – mruknął Pan Zastępów.


Co do świata, a właściwie wszechświata razem z niebem i piekłem, bytem i nicością, dziełem stworzenia… i tak dalej – to co stworzyła Kossakowska jest po prostu idealne. Liczne odwołania do kultury, a także określenia biblijne zaadaptowane na potrzeby powieści nadają pewnego realizmu (a pamiętajmy, że to wciąż fantastyka!). Ponadto, stworzony świat jest wielowymiarowy, a my podczas lektury odkrywamy jego kolejne mroczne i niemroczne zakamarki. Ale żeby poczuć klimat tego świata, „Siewcę Wiatru” trzeba po prostu przeczytać!

15 października

Recenzja: Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu - Marcin Wójcik

Recenzja: Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu - Marcin Wójcik

Po dzisiejszej recenzji mogą zabrzmieć głosy oburzenia, bo dziś o wcale nie łatwym temacie jakim jest celibat w Kościele Katolickim. Marcin Wójcik, absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej, a przede wszystkim bardzo dobry reporter, pokusił się o zgłębienie bardzo śliskiego tematu. I przyznam, że podszedł do niego bardzo rzetelnie.

„Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu” to zbiór historii ukazujących różne podejście do kwestii czystości i wstrzemięźliwości polskich duchownych. Historie przeplata spora dawka faktów dotyczących historii celibatu. Mam wrażenie, że każdy ksiądz (czy kandydat na duchownego) inaczej definiuje to, czym tak naprawdę jest ten celibat i z tą swoją definicją kroczy przez życie duchowne. Dopiero gdy pojawiają się zgrzyty pomiędzy własną definicją, oczekiwaniami Kościoła i własnym postępowaniem pojawiają się problemy.

Choć autor przyznaje, że w książce możliwe było ukazanie tylko pewnej części Kościoła, to uważam, że całkiem dobrze udało mu się ukazać wielowymiarowość problemu celibatu. Opowiedziane historie odwołują się do różnych doświadczeń, innych postaw i „wykroczeń”. Cieszę się, że Pan Marcin Wójcik nie ograniczył się do opisania kilku historii księży mających nieślubne dzieci, ale zahaczył również o temat homoseksualizmu, pedofilii, uzależnień, przemocy. Co ważne, ukazano także perspektywę księży, którzy z pełnym poświęceniem zgadzają się na celibat i trwają w nim, walcząc ze swoimi słabościami. Poznajemy nawet przykład z Kościoła Prawosławnego, gdzie celibat nie obowiązuje.

Duży szacunek dla autora za umiejętność bezstronnego podejścia do tematu. Pan Wójcik starannie prowadzi narrację, ale nie ocenia i nie wydaje wyroków. W niejednoznacznych sprawach przedstawia stanowisko wszystkich stron i pozostawia czytelnikowi możliwość oceny zgodnie ze swoim sumieniem.Tam gdzie to możliwe prosi o zabranie głosu ekspertów (w tym seksuologa Zbigniewa Lwa-Starowicza!).

Chce się rzec, że za sprawą autora docieramy do najmroczniejszych zakamarków Kościoła Katolickiego. Jeśli przytaczane w książce statystyki nie kłamią, to 60% księży jest lub było w związku z kobietami. Jeśli dołożyć do tego trudne do oszacowania statystyki dotyczące homoseksualizmu w seminariach i wśród duchownych w ogóle, to… no cóż, nie są to żadne zakamarki, a wielkie jasno oświetlone sale.

Początkowo miałam wrażenie, że książka ta w żadnym wypadku nie jest atakiem na Kościół jako instytucję, bo opisywane historie dotyczą indywidualnych jednostek. Przecież człowiek to słaba istota i ma prawo do błędów. Ale im dalej w las tym ciemniej. Po skończonej lekturze nie mam pretensji do księży, którzy postanowili ułożyć sobie życie zakładając rodziny. Jednego nie potrafię przeboleć – zamiatania pod dywan problemów i postawy władz kościelnych w sytuacjach gdy innym działa się krzywda (sprawy dotyczące pedofilii, czy wykorzystywania seksualnego). Sięgając po lekturę „Celibatu” poznacie historie miłosne, które w żaden sposób nie bulwersują (no, przynajmniej mnie… póki nikogo nie ranisz rób sobie co chcesz księże!), ale poznacie również opowieści, po których jestem głęboko rozczarowana postawą Kościoła. No cóż, takie historie i tak prędzej czy później wypływają, nawet jeśli Kościół odwraca oczy. A niestety odwraca je bardzo często, a do tego mocno je zaciska. 

Może i książka ta nie omawia nowego zjawiska, no bo kto nas nie słyszał w swoim otoczeniu o księdzu, który ma nieślubne dziecko, albo zrzucił sutannę dla kobiety/mężczyzny. Takie zdarzenia są już tak powszechne, że nie wywołują większych kontrowersji. Mimo to, bardzo się cieszę, że powstał ten reportaż, a także że po niego sięgnęłam, bo to bardzo interesująca i wciągająca lektura, która skłania do refleksji, że tak naprawdę w obecnej sytuacji nie ma dobrego rozwiązania. Same problemy z tym celibatem, ale czy bez niego byłoby łatwiej? 


08 października

Recenzja - Lewy. Jak został królem - Łukasz Olkowski, Piotr Wołosik (audiobook)

Recenzja - Lewy. Jak został królem - Łukasz Olkowski, Piotr Wołosik (audiobook)


Nie jestem wielką fanką piłki nożnej, tym bardziej nie czuję się ekspertką w tej dziedzinie. Po biografię Roberta Lewandowskiego sięgnęłam za sprawą Audioteki, w której książka ta dostępna jest w formie audiobooka. Na początku roku sięgnęłam po biografię Kuby Błaszczykowskiego, którą razem z piłkarzem napisała Pani Domagalik. Byłam zachwycona, o czym zresztą możecie poczytać tutaj. Pomyślałam zatem, że przy okazji świetnych występów Lewego na meczach w eliminacjach do Mistrzostw Świata w Rosji, interesującą odskocznią od bieżących lektur będzie biografia naszego orła. Co oferują nam zatem Łukasz Olkowski i Piotr Wołosik, czyli autorzy książki „Lewy. Jak został królem”? Już spieszę z odpowiedzią.

W książce przedstawiono chronologię wydarzeń ukazując drogę, jaką przeszedł piłkarz: od małego Bobka, do światowej sławy gwiazdy futbolu – marki samej w sobie, którą wielbią miliony. To taki standardowy opis dziecięcej kariery młodego Lewandowskiego, jego pierwszych sukcesów i porażek. W książce znajdują się jednak praktycznie same znane wcześniej fakty. Pierwsza część biografii opisująca dziecięce zawzięcie i rozwój sportowy Lewego zainteresował mnie jednak z innego powodu. Z opisu wydarzeń wyłania się obraz dostępnej w latach 90. infrastruktury i organizacji szkolenia sportowego młodych sportowców. To okres, kiedy nie było jeszcze „Orlików” na każdym większym osiedlu, jakość nawierzchni boiska wołała o pomstę do nieba, a zaplecze techniczne (np. szatnie w dziurawych barakach) pozostawały wiele do życzenia. A jednak dało się. Lata wyrzeczeń, ciężka praca podejmowana od wczesnych lat dzieciństwa przyniosły efekty. Pamiętajmy, że Robert ani żaden inny piłkarz światowej klasy nie urodził się na boisku, a to co osiągnęli to efekt ich wyborów i determinacji. Kolejne rozdziały, to opis kariery, kolejnych transferów i wspomnienie sensacji medialnych, o których i tak było głośno w mediach.

Autorzy stworzyli biografię Roberta Lewandowskiego w oparciu o informacje pochodzące z wywiadów i opowiadań znajomych oraz osób z otoczenia Lewego. Zabrakło jednak wypowiedzi i punktu widzenia najbliższych oraz oczywiście samego Roberta. Pisanie biografii za plecami głównego zainteresowanego sprawia, że brakuje tego emocjonalnego przekazu, jaki dawało się wyczuć w (auto)biografii Błaszczykowskiego (przepraszam, ale chyba nie obejdzie się bez porównań). Tutaj zabrakło charakterystyki tego, jaki jest Lewandowski prywatnie, a przecież to również ma ogromne znaczenie w drodze na szczyt!

Książkę czyta się (słucha) całkiem przyjemnie, choć nie wywołała ona we mnie żadnych większych emocji. Nawet wyjaśnienia zawirowań w znajomości z Błaszczykowskim przedstawione są jakoś bez polotu. Może lepiej gdyby autorzy wzięli przykład z Kuby i przemilczeli ten wątek skoro nie mogli nawet wpleść w niego stanowiska Lewandowskiego. To nie jest biografia, po której albo pokochasz, albo znienawidzisz opisywaną osobę. Przyjmuję tę dawkę informacji jako interesującą, ale moja opinia o Robercie nie ulega zmianie. Wciąż uważam, że jest to świetnie wypromowany produkt marketingowy, a sposób ukazania go w biografii tylko to potwierdził.


Z tej biografii absolutnie nie dowiecie się jaki naprawdę jest Robert Lewandowski. Nie da się tego zrobić pisząc biografię na podstawie doniesień medialnych i opinii otoczenia bez uwzględnienia głosu najbliższych i Lewego. Poznacie jednak jego drogę kariery sportowej. Uporządkujecie swoją wiedzę na temat tego, kiedy i w jakich klubach grał, a także w jakich okolicznościach dochodziło do transferów pomiędzy klubami. Wreszcie, przypomnicie sobie jego karierę w kadrze narodowej.  
Copyright © 2016 Uwaga czytam , Blogger