29 marca

Czwarta małpa – J. D. Barker

Czwarta małpa – J. D. Barker



Seryjni mordercy i psychopaci nie biorą się znikąd. Czasami to okazja czyni mordercę, zazwyczaj jednak do zbrodni dochodzi w wyniku przyswojenia w pewnym momencie życia wartości nieakceptowanych w naszym społeczeństwie. Choć życie pisze czasami straszne scenariusze, to J. D. Barker stworzył naprawdę mroczne postacie. „Czwarta małpa”, bo o niej dziś mowa to momentami obrzydliwy, ale nieustannie trzymający w napięciu thriller.

Policja od lat bezskutecznie ściga seryjnego mordercę, którego modus operandi opiera się o japońskie przysłowie o trzech mądrych małpach (nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego). Poszukiwany morderca okrzyknięty został mianem Zabójcy Czwartej Małpy. Kiedy pewnego dnia pod kołami autobusu ginie mężczyzna, wszystko wskazuje na to, że jest to poszukiwany zabójca. Detektyw Sam Porter znajduje przy nim pamiętnik. Rozpoczyna się gra. Morderca chce, aby detektyw poznał jego historię. Tymczasem gdzieś tam umiera z głodu i pragnienia ostatnia ofiara mordercy.

Lektura „Czwartej małpy” to spoglądanie z różnych perspektyw na toczące się wydarzenia. Z jednej strony mamy toczące się śledztwo, wyścig z czasem i starania dotarcia do porwanej młodej dziewczyny zanim będzie za późno. Te fragmenty to typowy opis śledztwa. Nie za bardzo wyróżnia się na tle innych powieści z gatunku. Kiedy jednak dołożymy do tego dramatyczne opisy oddające perspektywę porwanej, pojawia się gęsia skórka. Wówczas pojawia się przerażenie, momentami klaustrofobiczny strach. Całość dopełnia pamiętnik Zabójcy Czwartej Małpy. Czytając fragmenty pamiętnika wchodzimy w chory umysł psychopaty. Poznajemy czasy jego dzieciństwa, jego przedziwną rodzinę i niestandardowe wychowanie (delikatnie powiedziane). Dowiadujemy się coraz więcej o mordercy równolegle z detektywem. I tu mam jedyne zastrzeżenie do tej powieści. Trochę za mało było powiązań pomiędzy czytanymi fragmentami i wnioskami wyciąganymi przez zespół śledczych. Mimo że analizowali każdy szczegół, to w przypadku pamiętnika zabrakło mi na bieżąco komentowania tego czego o zbrodniarzu dowiadywał się Porter.

Rozbudowany portret psychologiczny mordercy to najmocniejsza strona tej książki. Ile razy zastanawialiście się co takiego sprawiło, że ktoś obrał taką a nie inną ścieżkę? To doskonały przykład na to, jak mocno przyswajamy rodzinne tradycje i wartości. Jeśli nałożymy na to chory, psychotyczny umysł to mamy mieszankę wybuchową. W przypadku Zabójcy Czwartej Małpy pojawiło się we mnie zrozumienie. Naprawdę! Miałam poczucie, że zrozumiałam umysł seryjnego mordercy!

Uwaga, w powieści nie brakuje drastycznych scen. Niektóre z nich sprawiały, że musiałam odłożyć na chwilę książkę i ochłonąć. Większe emocje wzbudziła we mnie jedynie „Dziewczyna z sąsiedztwa”. „Czwarta małpa” to jedna z tych historii, które na długo zapadają w pamięć.

Niektórzy mogą poczuć niedosyt przez zakończenie, jakie zaproponował nam autor. Dla mnie jednak jest to wstęp do świetnej serii. Mam nadzieję, że polska premiera „The Fifth To Die” nastąpi niedługo po światowej premierze, która zaplanowana jest na lipiec 2018.

Polska premiera „Czwartej małpy” już 4 kwietnia. To historia, której nie można przegapić. To najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym roku.


13 marca

Wszystkie pory uczuć. Wiosna – Magdalena Majcher

Wszystkie pory uczuć. Wiosna – Magdalena Majcher


Z wielką radością niosę Wam wieść!! Idzie wiosna! I choć prognozy pogody zapowiadają, że zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, to z wielką przyjemnością mogę Wam zaprezentować książkę, która wiosnę wprowadzi do niejednego serca. „Wszystkie pory uczuć. Wiosna” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher, choć czuję, że nie ostatnie.

Ewelina to przeciętna kobieta, której najważniejszym pragnieniem jest zakosztowanie macierzyństwa, choć lekarze nie pozostawili jej złudzeń – nigdy nie urodzi dziecka. To kobieta, z którą niejedna Polka z łatwością może się utożsamić. Mieszka w 50-metrowym mieszkaniu na Śląsku, ma męża i satysfakcjonującą pracę. Ma zupełnie normalne pragnienia i potrzeby. To wszystko sprawia, że opowiadana historia tak łatwo gra na naszych emocjach.

Ewelina wraz z mężem decydują się na adopcję. Wydaje mi się, że autorka bardzo dobrze odrobiła pracę domową. Przeprowadza nas bowiem przez wszystkie zawiłości procesu adopcyjnego w naszych polskich realiach. Małżeństwo ma okazję poznać i zapewnić nowy dom dziewięcioletniemu Piotrkowi, u którego w chwili narodzin stwierdzono FAS – alkoholowy zespół płodowy. Dzięki lekturze możemy przyjrzeć się problemom, z jakimi muszą się zmierzyć adopcyjni rodzice przyjmując pod swój dach dziecko, które jest w takim wieku, że ma już ukształtowaną tożsamość, a FAS wcale nie ułatwia sprawy. Niewiele na ten temat w Polsce się mówi, a temat jest dość ważny biorąc pod uwagę kulturę spożywania alkoholu w Polsce. Jestem zdania, że każda cegiełka, która może podnieść świadomość społeczną w takich trudnych dziedzinach jest potrzebna. A najnowsza książka Magdaleny Majcher właśnie taki cel osiąga.

Wiosna” to zwyczajna historia. To jedna z tych historii, których zdarza się pewnie wiele. Nie ma w niej może fabuły zapierającej dech w piersiach ani nagłych zwrotów akcji. A mimo to, z przyjemnością sięgałam po tę lekturę i trudno było mi przerwać. Jest to pięknie opowiedziana opowieść niosąca za sobą wiele mądrości i uświadamiająca wiele ważnych kwestii. Dzięki niej poznajemy proces adopcyjny od środka – bez upiększania, bez cukierkowego obrazu, ale z przedstawieniem trudności, z jakimi borykają się rodzice (z akceptacją otoczenia włącznie). Do tego dochodzi ogrom wiedzy zgromadzonej przez bohaterkę (a tym samym autorkę) na temat FAS.

Po tym wszystkim co napisałam, możecie poczuć, że książka może być dość przytłaczająca. Nic bardziej mylnego. Autorce udało się poruszyć tak ważne i trudne tematy w lekką i naprawdę przyjemną powieść. Przeplatająca się fabuła ukazująca raz po raz historię miłości oraz pierwsze zmagania z adopcyjnym synem zapewnia odpowiednie proporcje pomiędzy poruszanymi wątkami. Polecam, a przecież zazwyczaj nie jestem miłośniczką powieści obyczajowych!



10 marca

Z nienawiści do kobiet - Justyna Kopińska

Z nienawiści do kobiet - Justyna Kopińska



Justyna Kopińska, najbardziej nagradzana polska dziennikarka śledcza, powraca z nową książką. Dokładnie w Dzień kobiet, 8 marca, swoją premierę miał nowy zbiór reportaży „Z nienawiści do kobiet”. I choć data premiery oraz tytuł wskazywały, że mowa będzie przede wszystkim o kobietach, to Pani Kopińska zaoferowała nam mieszankę tematyczną podobną do tej z „Polska odwraca oczy”.

Z nienawiści do kobiet” to nowe historie, nowe poruszane tematy, ale też powrót do tych historii i wątków, które znamy z „Polska odwraca oczy”. Jeśli znana jest Wam twórczość autorki, to raczej nie będziecie zaskoczeni. Justyna Kopińska po prostu trzyma poziom. Może w „Polska odwraca oczy” poznaliśmy nieco więcej naprawdę mocno szokujących historii, takich z bardzo negatywnym obrazem aparatu państwowego, ale w nowej książce również nie zabrakło bulwersujących spraw. 

Zbiór reportaży otwiera premierowa opowieść syna o Violetcie Villas, która mnie osobiście rozczarowała. Jak na tak barwną postać, opowieść ta jest po prostu zbyt spokojna. Choć rozumiem, że zamierzeniem było ukazanie innej twarzy artystki, to do mnie ta historia nie trafiła. Pozostałe historie w pełni zaspokoiły jednak mój czytelniczy głód. Po raz kolejny wywołały wściekłość, niedowierzanie i szczere oburzenie postawami władz i instytucji zaufania publicznego czy nieskutecznym wymiarem sprawiedliwości. O niektórych z opisywanych tematów dane było mi posłuchać w ubiegłym roku na spotkaniu autorskim, gdy Pani Justyna opowiadała nad czym właśnie pracuje. Mimo to, sprawa księdza pedofila, który nadal odprawia msze święte mocno zszokowała mnie gdy poznałam jej szczegóły. Wciąż zaskakuje również nieudolność organów ścigania w temacie odnoszącym się do reportażu o zakłamywaniu statystyk policyjnych, który można przeczytać w „Polska odwraca oczy”. Całość zamyka bardzo interesujący wywiad-rzeka z Panią Kopińską, który jest równie wartościowy, co niejeden artykuł w zbiorze. Ale tu mogę być nieobiektywna, bo według mnie dziennikarka ta jest jedną z najbardziej inspirujących i godnych naśladowania kobiet w Polsce. Jestem pełna podziwu dla jej pracowitości, rzetelnej pracy dziennikarskiej oraz zawziętości w gromadzeniu i analizowaniu materiałów w sprawach, o których pisze.

Jak na wstępie zaznaczyłam, wcale nie jest tak, że reportaże w zbiorze traktują o kobietach, czy nienawiści wobec nich. Tytuł jest bardzo mylący. W „Z nienawiści do kobiet” znajdziecie również historie, w których kobiety nie odgrywają żadnej roli (np. o homoseksualnych katolikach). Nie ukrywam, że najbardziej oburzające były jednak te, które do kobiecości się odwoływały.

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie – zbiór jest zdecydowanie za krótki! Ponad 200 stron spokojnie można przeczytać w jeden dzień. Duża czcionka, wysoka interlinia i rozrzutny układ tekstu sprawia, że w książce znajdziemy tylko 8 reportaży plus wywiad z autorką. To moim zdaniem niewiele, choć na tyle dużo, abym po raz kolejny załamywała ręce na to w jakim kraju przyszło nam żyć. Po raz kolejny z niejednej historii wyłania się obraz Polski, która odwraca oczy.

03 marca

Biały latawiec - Ewelina Matuszkiewicz

Biały latawiec - Ewelina Matuszkiewicz

Wy też już macie dość zimy i marzycie o tym, aby nadeszła wiosna, a po niej ciepłe lato? Dopóki za oknem wciąż czekają na nas siarczyste mrozy, ja proponuję sięgnąć po książkę, która ogrzeje nas ciepłem… nie tylko tym mierzonym termometrem. „Biały latawiec” to podróż do Kozienic – prowincjonalnego miasteczka, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, a które skradło moje serce, podobnie jak historia stworzona przez Ewelinę Matuszkiewicz w „Białym latawcu”.

Kozienice, Boże Ciało. Przypadkowi mieszkańcy i nieprzypadkowe zdarzenia dają początek świetnej fabule. Na pozór niepowiązane ze sobą migawki z życia mieszkańców układają się w intrygującą i wciągającą historię, która sprawia, że „Biały latawiec” czyta się jak dobry kryminał. To taka powieść obyczajowa, w której wszystko jest takie, jak należy. Wyraziści i frapujący bohaterowie, wśród których autorce udało się uchwycić cały katalog typowych postaci z prowincjonalnej wioski, stanowią trzon książki. Różnorodność postaci, prezentowanie ich historii i postaw sprawia, że „Biały latawiec” to nie tylko historia powracającej do Kozienic młodej kobiety, która postanawia zamieszkać w domu odziedziczonym po dziadku pozostawiając w tyle przytłaczającą Warszawę. Tu każda postać drugoplanowa ma swoje pięć minut, w których gra pierwsze skrzypce. Myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, to jest bohatera z którym może się utożsamiać, rozumiejąc jego rozterki i problemy. W Kozienicach nie brakuje nadziei na nowy początek, intryg, tajemnic, nierozwiązanych spraw z przeszłości, zakazanej miłości i mrzonek o lepszej przyszłości. A to wszystko w zgodzie z naturą i przyrodą w pełni obudzoną do życia, gdzie burza zwiastuje nadejście niejednych problemów.

Autorka stworzyła bardzo przyjemną książkę w której, choć poruszanych jest sporo trudnych tematów, nie brakuje jednak ciepła i sielankowego klimatu małego miasteczka. Stworzony obraz Kozienic zachęca do wizyty w tym mieście. Mimo typowej małomiasteczkowej mentalności mieszkańców wydaje się być ostoją, miejscem bliskim naturze. Aż chce się spakować walizkę i uciec w otoczenie tej kojącej przyrody, razem z mieszkańcami włączyć radio, zamknąć oczy i słuchać nie tylko odgrywających istotną rolę w fabule audycji radiowych, ale także piosenek, których fragmenty wplecione zostały w książkę w postaci tytułów rozdziałów.

Lektura „Białego latawca” to świetna odskocznia od krwawych thrillerów, które zdominowały ostatnio moje czytelnicze zapędy. To lekka historia, która skrywa w sobie niejedną tajemnicę. Mam nadzieję, że również zdecydujecie się je rozwikłać.   
Copyright © 2016 Uwaga czytam , Blogger