Z
wielką radością niosę Wam wieść!! Idzie wiosna! I choć
prognozy pogody zapowiadają, że zima nie powiedziała jeszcze
ostatniego słowa, to z wielką przyjemnością mogę Wam
zaprezentować książkę, która wiosnę wprowadzi do niejednego
serca. „Wszystkie pory uczuć. Wiosna” to moje pierwsze spotkanie
z twórczością Magdaleny Majcher, choć czuję, że nie ostatnie.
Ewelina
to przeciętna kobieta, której najważniejszym pragnieniem jest
zakosztowanie macierzyństwa, choć
lekarze nie pozostawili jej
złudzeń – nigdy nie urodzi dziecka.
To kobieta, z którą niejedna Polka z łatwością może się
utożsamić. Mieszka w
50-metrowym mieszkaniu na Śląsku, ma męża i satysfakcjonującą
pracę. Ma zupełnie
normalne pragnienia i potrzeby. To wszystko sprawia, że opowiadana
historia tak łatwo gra na naszych emocjach.
Ewelina
wraz z mężem decydują się na adopcję. Wydaje
mi się, że autorka bardzo dobrze odrobiła pracę domową.
Przeprowadza nas bowiem przez wszystkie zawiłości procesu
adopcyjnego w naszych polskich realiach. Małżeństwo ma okazję
poznać i zapewnić nowy dom dziewięcioletniemu Piotrkowi,
u którego w chwili narodzin stwierdzono FAS – alkoholowy zespół
płodowy. Dzięki lekturze
możemy przyjrzeć się problemom, z jakimi muszą się zmierzyć adopcyjni rodzice
przyjmując pod swój dach dziecko, które jest w takim wieku, że ma
już ukształtowaną tożsamość, a FAS wcale nie ułatwia sprawy.
Niewiele na ten temat w
Polsce się mówi, a temat jest dość ważny biorąc pod uwagę
kulturę spożywania alkoholu w Polsce. Jestem
zdania, że każda cegiełka, która może podnieść
świadomość społeczną w takich trudnych dziedzinach jest
potrzebna. A najnowsza książka
Magdaleny Majcher właśnie taki cel osiąga.
„Wiosna”
to zwyczajna historia. To jedna z tych historii, których zdarza się
pewnie wiele. Nie ma w niej
może fabuły zapierającej dech w piersiach ani nagłych zwrotów
akcji. A mimo to, z przyjemnością sięgałam po tę lekturę i
trudno było mi przerwać. Jest
to pięknie opowiedziana opowieść niosąca za sobą wiele mądrości
i uświadamiająca wiele ważnych
kwestii. Dzięki niej
poznajemy proces adopcyjny od środka – bez upiększania, bez
cukierkowego obrazu, ale z przedstawieniem trudności, z jakimi
borykają się rodzice (z akceptacją otoczenia włącznie). Do tego
dochodzi ogrom wiedzy zgromadzonej przez bohaterkę (a tym samym
autorkę) na temat FAS.
Po
tym wszystkim co napisałam, możecie poczuć, że książka może
być dość przytłaczająca. Nic bardziej mylnego. Autorce udało
się poruszyć tak ważne i trudne tematy w lekką i naprawdę
przyjemną powieść. Przeplatająca się fabuła ukazująca raz
po raz historię miłości
oraz pierwsze zmagania z adopcyjnym synem zapewnia
odpowiednie proporcje pomiędzy poruszanymi wątkami. Polecam,
a przecież zazwyczaj nie jestem miłośniczką powieści
obyczajowych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz