Pamiętacie
jedną z głośniejszych premier ubiegłego roku w dziedzinie
thrillerów psychologicznych? „Lokatorka” zrobiła naprawdę dużą
furorę. Od
niedawna w księgarniach dostępna jest nowa powieść autora
ukrywającego się pod pseudonimem JP Delaney. „W żywe oczy” to
kolejny emocjonujący thriller, który choć trochę mało
realistyczny, wciągnął mnie i zapewnił doskonałą rozrywkę na
kilka wieczorów.
Claire
to niezwykle uzdolniona aktorka. Studiuje aktorstwo na jednej z
lepszych amerykańskich uczelni. Do Stanów przyjechała z
Wielkiej Brytanii chcąc zerwać z niewygodną przeszłością. Nie
ma jednak zielonej karty, a co za tym idzie trudno jej zdobyć środki
niezbędne do utrzymania się w Nowym Jorku. Kiedy ze względów
formalnych trudno jej znaleźć prawdziwą rolę w filmie, sztuce,
albo chociaż teledysku, decyduje się na współpracę z firmą
prawniczą specjalizującą się w sprawach rozwodowych.
Wykorzystując swoją urodę i grę aktorską demaskuje niewiernych
mężów.
Zasady
są proste: nawiąż rozmowę, nie bądź za szybko bezpośrednia. To
on musi złożyć jednoznaczną propozycję. Wszystko komplikuje
się, gdy ma zdemaskować tajemniczego profesora Patricka Foglera.
Podczas pierwszego spotkania ten nie ulega pięknej nieznajomej.
Claire pierwszy raz w swojej „karierze” dostaje kosza. Aby odkryć
sekrety profesora będzie musiała odegrać swoją rolę życia…
czy aby na pewno istnieją sekrety warte takiej ceny? Decydując się
na wykonanie tego zadania, aktorka godzi się na wiele poświęceń.
Zgadza się na to, aby grać swoją rolę 24 godziny na dobę, myśleć
i zachowywać się jak odgrywana postać bezustannie, aż cel
zostanie osiągnięty. Czy nie jest to jednak zbyt duże igranie z
ogniem?
Co
do zasady bardzo lubię pierwszoosobowe narracje w powieściach.
Pozwalają nam poznać tok myślenia bohaterów i zrozumieć ich tok
postępowania. Claire czasami wydaje się, że jej życie to film,
dlatego jej narrację przecinają fragmenty scenariuszy, w których
dopowiada sobie co musieli powiedzieć inni, gdy jej nie było w
pobliżu. W przypadku „W żywe oczy” poczułam się jednak
trochę oszukana, bo nasza bohaterka igra z nami. Niby to ona
prowadzi narrację, niby wiemy o niej wszystko, a jednak kolejne
zwroty akcji wprawiają nas w coraz większą konsternację. Co jest
prawdą, a co grą? Co dzieje się naprawdę, a co nasza bohaterka
sobie tylko wyobraża?
Liczba
zwrotów akcji jakie funduje nam autor (i stworzona przez niego
bohaterka) sprawia, że ilekroć wydaje się, że udało się
rozgryźć tę historię, wszystko obraca się o 180 stopni i na nowo
trzeba rozpracowywać bohaterów. I to właśnie cenię w tym
gatunku. To pierwsza moja lektura, w której motyw aktorstwa
odgrywa tak wielką rolę. W fabułę wplecione są różne
podejścia do wykonywania tego zawodu. Poznajemy także jak wygląda
aktorskie „życie od kuchni”. I choć Claire godzi się na
odegranie roli, która nijak nie wpisuje się w zwyczajne aktorstwo,
to ten aspekt był bardzo interesujący.
Na
wstępie wspomniałam, że fabuła jest niezbyt realistyczna. I
właściwie to jedyny zarzut, jaki mogę mieć wobec tej lektury. Nie
będę rozwijać tego wątku, bo nie da się tego zrobić nie
zdradzając fabuły. Niemniej jednak, doceniam oryginalność pomysłu
na tę historię i nietuzinkowe jej opowiedzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz