„Przyjaciółka
by mi tego nie zrobiła!” to jedno z haseł promujących powieść
„Jak mogłaś”, ale też główna myśl, jaka przychodzi mi na
myśl, gdy wspominam niedawną lekturę. „Jak mogłaś” to nie
tylko thriller psychologiczny, w którym mamy do czynienia z
zaginięciem dziecka, ale także opowieść o przyjaźni, trudnej i
wystawionej na wielką próbę.
Charlotte
i Harriet są przyjaciółkami trochę z przypadku. Nie mają długiej
wspólnej przeszłości, ot poznają się, znajdują wspólny język
i tak się jakoś układają ich relacje, że coraz bardziej sobie
ufają. Kiedy Charlotte po raz pierwszy opiekuje się córeczką
przyjaciółki, zabiera ją wraz ze swoimi dziećmi na szkolny
festyn. Co złego może się zdarzyć na szkolnym festynie? Ano
może się zdarzyć wszystko, na przykład to, że dziewczynka
zniknie bez śladu.
Autorka
miała dość ciekawy pomysł na fabułę. Powieść czytałam z
dużym zainteresowaniem, szybko przewracając kolejne strony, aby w
końcu odkryć tajemnicę: co się stało z dzieckiem i kto za tym
wszystkim stoi. Lektura wiele razy skłaniała do
refleksji, co ja bym zrobiła na miejscu bohaterek. Biorąc
na siebie odpowiedzialność opieki nad dzieckiem pilnujesz go jak
oka w głowie, z drugiej strony… czy temu co się zdarzyło można
było jakoś zapobiec? Czytając, zastanawiałam się również
nad tym, czy to aby na pewno jest przyjaźń. Wiecie, mam wrażenie,
że obecnie to słowo jest trochę nadużywane. Pomiędzy
Charlotte i Harriet było tyle sekretów, tajemnic i niedomówień,
że trochę trudno mi to postrzegać jako prawdziwą przyjaźń.
Czy jednak stając w obliczu próby, sprostają jej? I czy przyjaźń
przetrwa tę ciężką próbę? Tego dowiecie się czytając „Jak
mogłaś”.
Historia
poszukiwań trzyma w napięciu zdecydowanie bardziej niż niedawno
opisywany przeze mnie „Rok we mgle”. Niestety jednak „Jak
mogłaś” jest według mnie bardzo przewidywalna, właściwie
rozwiązanie „zagadki” otrzymujemy na tacy już w połowie
książki, co jak na thriller (przyznajcie sami) jest
zdecydowanie zbyt wczesne. Postacie przyjaciółek są wykreowane
dość przeciętnie. Roztrzepana Charlotte i tajemnicza Harriet ani
nie zbudziły mojej sympatii, ani też specjalnie mnie nie
denerwowały. Jak na thriller psychologiczny, do którego zalicza się
tę książkę ich portrety psychologiczne mogłyby być nieco
mocniej zaakcentowane. Choć, nie chcąc zdradzać Wam zbyt wiele z
fabuły, przyznam, że psychika jednej z przyjaciółek może budzić
skrajne emocje.
Nie
twierdzę, że „Jak mogłaś” to zła książka, ale na tle
czytanych choćby tylko w tym roku thrillerów, wydaje się być dość
przeciętna. Ewidentnie zabrakło w niej efektu „wow”. Niezbyt
fajnie czyta się thriller, którego zakończenie w żaden sposób
nie zaskakuje. Kiedy w thrillerze czytasz epilog (czy tam „Rok
później”, „100 lat później” itp.) to spodziewasz się, że
w ziemię uderzy jakiś meteoryt. Coś się wydarzy, coś mocnego i
nieoczekiwanego, tymczasem w tej książce tego czegoś ewidentnie
zabrakło. Historia po prostu się skończyła. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz