„Na
krawędzi” to debiutancka powieść A. F. Brady – nowojorskiej
psychoterapeutki, która zainspirowana doświadczeniami zawodowymi
napisała książkę BARDZO psychlogiczną. Podobno to thriller, choć
mi zabrakło w nim typowego dla tego gatunku napięcia. Najważniejsze
jest jednak to, że autorka wprowadza nas za bramy pewnego centrum
psychiatrycznego, a tam zastajemy istny „dom wariatów”. Tylko
kto jest bardziej nienormalny: pacjenci? A może terapeuci też mają
swoje za uszami?
Samantha James postrzegana jest jako najlepsza terapeutka w centrum
psychiatrycznym Tyflos. Ulubienica przełożonej, szanowana i
podziwiana przez współpracowników, nigdy nie odmawia pomocy i
godzi się brać na swoje barki najcięższe przypadki. Świetnie
sobie ze wszystkim radzi. A tak przynajmniej myślą inni. W
rzeczywistości to rozchwiana emocjonalnie alkoholiczka, która raz
za razem popełnia błędy życiowe i zawodowe. Tymczasem do
ośrodka trafia tak zwany „trudny pacjent”. Richard nie chce
współpracować, jego dokumentacja medyczna niewiele o nim mówi,
nikt nie potrafi nawiązać z nim kontaktu. Sam po raz kolejny chcąc
udowodnić, że jest wartościowym człowiekiem i terapeutą godzi
się na przejęcie opieki nad tajemniczym pacjentem. Daje się
wplątać w dziwną grę i wkrótce tak naprawdę trudno powiedzieć
kto tu jest pacjentem, a kto terapeutą.
Główna bohaterka to mocno pokręcona postać. Jej psychika
jest bardzo krucha, podejmuje decyzje, które działają na nią
autodestrukcyjnie. Zupełnie nie radzi sobie ze swoim prywatnym
życiem, mimo że bardzo dokładnie analizuje sytuacje, w których
się znajduje i opisuje je w swoim „pamiętniku”, bo taką
konwencję przyjęła autorka powieści. To co robi po godzinach
oczywiście wpływa także na jej życie zawodowe. Popełnia tyle
rażących błędów, że to aż niedorzeczne, że zbudowana przez
nią fasada nie legła w gruzach. Przed większością
współpracowników udaje jej się ukrywać swoje przewinienia. No,
ale pamiętajmy, że mamy do czynienia z „domem wariatów”. Ale
zaraz, czy to nie oznacza, że Sam codziennie styka się ze
specjalistami od zdrowia psychicznego? Ze specjalistami, którzy nie
zauważają stanu swojej koleżanki lub nie chcą go zauważać
narażając przy tym zdrowie i życie pacjentów ośrodka. Dla mnie
to dość absurdalny i niedorzeczny aspekt tej historii.
Autorka trafnie przedstawia to, jak relatywnym pojęciem jest
„normalność” i jak niewiele różni terapeutów od ich
pacjentów. Pewnie nieraz słyszeliście opinię, że na
psychologię idą ci, którzy sami potrzebują pomocy psychologa.
Otóż nasza główna bohaterka jest doskonałym potwierdzeniem tej
tezy. Przy czym jak dla mnie, autorka stworzyła zbyt
przerysowaną postać. Do tego stopnia, że po każdym kolejnym
„problemie” jaki pojawiał się wskutek postępowania głównej
bohaterki myślałam, że teraz to już na pewno zawiną ją w
kaftan, ale nie, bo po co, przecież jest super terapeutką. Mam
nadzieję, że w prawdziwym świecie nie dochodzi do podobnych
sytuacji, bo to naprawdę niewiarygodne i niedopuszczalne (co znaczy,
że w Polsce pewnie tak jest ;-)).
Zabierając się za lekturę „Na krawędzi” byłam przekonana,
że to thriller psychologiczny. Zaczęłam czytać oczekując
momentu, w którym wreszcie zdarzy się coś, co będzie choćby
zalążkiem mrocznej tajemnicy, którą musimy odkryć. Tymczasem
bohaterka opowiadała nam o kolejnych dniach w pracy, kolejnych
wieczorach mocno zakrapianych alkoholem spędzanych w towarzystwie
swojego mocno pokręconego partnera i dziwnej grupy znajomych. Dzień
za dniem, godzina za godziną. Żadnego trupa w szafie, żadnego
dreszczyku emocji, nic co wskazywałoby na to, że trzymam w rękach
thriller, za to szczegółowe analizy psychologiczne bohaterki, która
racjonalizowała swoje zachowanie. Dlatego byłabym daleka od
szufladkowania tej książki jako thrillera psychologicznego. To
niewątpliwie powieść psychologiczna, ale bardziej dramat niż
thriller.
To co muszę docenić, to bardzo interesujący klimat jaki udało
się stworzyć autorce. Książka jest dość mroczna.
Przedstawienie świata zza bram centrum psychiatrycznego to zawsze
interesujący mnie motyw. Zwykle jednak głos oddaje się pacjentom,
ukazując ich perspektywę lub skupiając się na ich problemach.
Ukazanie problemów z jakimi zmaga się personel zakładu zamkniętego
oraz tego, jak wielka ciąży na nich odpowiedzialność, to coś co
wzbudziło we mnie największe zainteresowanie. A jednocześnie było
źródłem największej frustracji: no bo jak tak można pozwolić,
aby ktoś kto sam potrzebuje natychmiastowej pomocy specjalisty od
zdrowia psychicznego miał w swoich rękach tyle władzy…
Ja nie do końca „kupuję” tę historię, nawet zakończenie nie
było jakoś specjalnie zaskakujące (skoro miał być to thriller,
to tego bym tu oczekiwała!). Jakoś za dużo „ale” nazbierało
mi się w przypadku tej książki. Co ciekawe, w międzyczasie
czytałam sporo pochlebnych opinii na jej temat, dlatego może warto
ją przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie?
Hm. A mnie się wydaje, że The Blind była debiutem pisarki...
OdpowiedzUsuń