Do „Anatomii
skandalu” podeszłam ze sporym dystansem. Okładka może
niespecjalnie wyróżnia się z tłumu, ale do lektury zachęcił
mnie opis wydawniczy głoszący, że to idealna książka dla fanów
„House of cards”. No jakże mogłabym nie sięgnąć? I dobrze
zrobiłam, bo to naprawdę bardzo dobry dramat sądowy osadzony w
świecie brytyjskich elit.
„Anatomia skandalu”
to trzymająca w dużym napięciu powieść koncentrująca się wokół
oskarżenia o gwałt. Przystojny, szanowany i polityk na wysokim
stanowisku zostaje oskarżony o przestępstwo seksualne przez swoją
byłą kochankę. Prawniczka, która podejmuje się prowadzenia
oskarżenia jest przekonana o winie James. Jego żona wierzy (chce
wierzyć), że jej kochający mąż, ojciec ich dzieci jest niewinny.
Wraz z kolejnymi rozdziałami stopniowo poznajemy
szczegóły, które wpływają na sposób postrzegania głównych
bohaterów.
Poza wciągającą
fabułą „Anatomia skandalu” zafascynowała mnie tajemnicami
brytyjskiego systemu prawnego. Ta uderzająca dostojność,
kostiumy, peruki i niuanse, które mają ogromne znaczenie składały
się na bardzo interesujący klimat – taki typowo brytyjski, ale
jeszcze bardziej podniosły. Przyznaję, że lektura tej książki to
dla mnie podróż w nieznane, do świata brytyjskich wyższych sfer,
gdzie najważniejsze jest zachowywanie odpowiednich pozorów,
kalkulowanie tego co się w danym momencie najbardziej opłaca. Choć
polityczne gierki nie odgrywały tu pierwszoplanowej roli, a
porównywanie ich z tym co znamy z „House of cards” nie ma
większego sensu, to i tak były one dobrym uzupełnieniem dla
opowiadanej historii.
Autorka bardzo
taktownie poruszyła w tej książce kwestię przemocy seksualnej
wobec kobiet oraz konsekwencji, jakie niosą takie czyny.
To niezwykle trudne, bo i temat jest bardzo delikatny. Wydaje mi się,
że kreując bohaterów udało się uchwycić to co najważniejsze w
takim przypadku. Emocje towarzyszące bohaterom nie sprawiały
wrażenia przerysowanych. Przynajmniej ja uwierzyłam w ich toki
myślenia. Naprawdę doceniam osobowości, które na potrzeby tej
historii stworzyła poszczególnym postaciom autorka. Zarówno Kate,
jak i Sophie (żona oskarżonego polityka) to bardzo interesujące
postacie ze swoimi przeżyciami i doświadczeniem życiowym. Może
jedynie postać Jamesa zasłużyła na nieco więcej uwagi autorki.
Na początku lektury
irytowało mnie, że autorka nie dość że postanowiła poprowadzić
akcję dwutorowo – co jakiś czas cofaliśmy się w czasie, aby
poznać pewne zdarzenia z przeszłości, to jeszcze w opisie
bieżących wydarzeń uwzględniano perspektywę różnych osób.
Przy tym wszystkim tylko główna bohaterka mówiła w pierwszej
osobie. Jak dla mnie było tego trochę za dużo i zabrakło
spójności między tymi narracjami. Jednocześnie jednak zauważyłam,
że poznawanie różnych perspektyw pozwalało na rozłożenie na
czynniki pierwsze tego co się wydarzyło, zrozumienie co jest
prawdą, a co nie.
„Anatomia
skandalu” to według mnie bardzo dobra książka. Choć dotychczas
na książkowe sale sądowe wkraczałam tylko wraz z Chyłką i
Zordonem, to z chęcią częściej sięgnę po literaturę tego typu.
Być może czas na amerykański system prawny? Może polecicie mi
jakąś pozycję?
Moja pierwsza myśl - no tak z Twojego opisu to właśnie niespecjalnie przypomina "House of Cards" ;) Ale brzmi chyba nawet ciekawiej, łykam chętnie wszystko, co mocno brytyjskie, więc oczywiście książka bardzo mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!